Ciekawostki | Hodowla maltipoo CON AMORE
Maltipoo to niebezpieczna
rasa, potrafią
skraść człowiekowi serce.
Odwiedziło nas
Dzisiaj: 74
Wczoraj: 432

Ciekawostki

Teksty i zdjęcia zawarte na stronie nie mogą być kopiowane, przetwarzane i rozpowszechniane w całości lub w części bez mojej zgody. Jest to zabronione i stanowi naruszenie praw autorskich. Podstawa prawna: Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170.

Dostaję cudowne listy i filmiki od właścicieli moich szczeniąt i po prostu muszę się nimi podzielić. Wszystkie wiadomości zamieszczam na stronie po otrzymaniu zgody autorów na ich publikację na stronie hodowli.

W tej zakładce publikuję listy, filmiki i zdjęcia, same zdjęcia piesków, które dostaję od właścicieli, zamieszczam w Galerii „W nowym domku”.

W dobie mediów społecznościowych właściciele dzielą się z hodowlą swoimi historiami i zdjęciami piesków rzadziej niż kiedyś, jednak zdarza się, że czasami ktoś jeszcze do mnie napisze, za co jestem bardzo wdzięczna. Oto najnowszy list od właścicielki, bardzo ważny, bo może być przestrogą dla innych:

Pani Doroto, Niebawem będzie rok jak  nasza Koffie Amber z miotu K zamieszkała z nami 🙂 Tak jak Pani zapewniała ma po mamie Jezzie cudowny , pogodny charakter.  Jest najsłodszym stworzeniem na świecie. Jest otwarta, ciekawa świata, zupełnie nie jest strachliwa, widać wkład pracy hodowli  nad socjalizacją od małego. Jedyne czego sie boi to folie i kosz na śmieci trzeba zmieniać kiedy jej nie ma w pobliżu, bo inaczej „podwinięty ogonek” gwarantowany . Śpi w łóżku 🙂 Syn przemycił  już pierwszego wieczoru do łóżka i tak zostało 😉 Amber, lub Ambi bo tak w domu na nią wołamy, uwielbia figle w ogródku i każde pieszczoty. Kolor ma śliczny, piękny beż, miejscami aprikocik z białą krawatką pod szyją.

Zwiedziliśmy z nią już pół Europy 🙂 Największą sensacją była na zwiedzaniu Zamku Krzyżtopór, gdzie ku zachwytom współzwiedzających grzecznie na rączkach zaliczyła 2,5 h nocnego podziwiania:) Prawdziwa z niej turystka. najbardziej lubi dywany w hotelach – uważa je za gigantyczne leżanki i turla się po nich bez końca 🙂 Rozwijała się książkowo i była szczepiona w terminie. Do siódmego miesiąca apetyt miała niesamowity. Niestety przeżyliśmy też czarną przygodę. Pod naszą dłuższa nieobecność na podwórku wyrosły grzyby- Amber musiała jednego po powrocie zjeść- momentalnie piesek dostał torsji i leciał przez ręce- Mąż zawiózł  ją na citi do weterynarza- liczyły się minuty. Wątroba była w opłakanym stanie- krew musiała być wysyłane do Krakowa do badania, bo zwykle maszyny nawet nie miały takiej skali. Wynik 2300 ALAT – codzienne kroplówki i podawane leki przez kolejne długie dni.

Udało się – uratowaliśmy naszą Amber, ale najgorsze było dopiero przed nami- piesek przestał jeść. Nie ukrywam , że było cieżko, to straszne jak piesek kładzie się przy pełnej misce, patrzy Ci w oczy i nie je.

Wróciliśmy do Pani podręcznika i nie wiem czy od zatrucia minęło po prostu odpowiednia ilość czasu i organizm sie zregenerował czy to wlasnie miała być TA karma, ale jak doszliśmy do polecanego przez Panią Mercedesa wśród karm- apetyt wrócił. Jedzonko znów jest poza zabawą i pieszczotami ulubionym zajęciem, a jak przychodzi sobota i karma polana jest olejem lnianym to dopiero jest rarytas 🙂 Obecnie Amber waży 3,3 kg przy 150 gram urodzeniowych 🙂  Obecnie wszystko jest idealnie 🙂

Pozdrawiamy serdecznie całą rodziną z okolic Krakowa. List może Pani zamieścić na stronce jako info dla innych właścicieli.

List od właścicielki Bunny:

Dzień dobry!
Długo nosiłam się z napisaniem tej wiadomości co słychać u „Bunny” z miotu B ur.maj 2020.Czas tak szybko leciał a mi ciężko było się zebrać do napisania wiadomości za co bardzo przepraszam.”Bunny teraz nasza dziewczynka ma na imię Lunka taki imię wymyślili nasi synowie.To jest nasz najukochańszy członek rodziny jest śliczna, mądra, usłuchana, radosna uwielbia grać z chłopcami w piłkę, bardzo lubi jadę samochodem jak gdzieś ruszamy to Lunka pierwsza siedzi w aucie. Jest szalona ale przy tym usłuchana i grzeczna. Znajomi i gromerka są nią zachwyceni, lubi się kąpać i czesać a po kąpieli szaleństwo na łóżku. Okazuje nam ogromną czułość a my jej❤️.Ze mną jest bardzo związana bo jesteśmy razem praktycznie przez całe dnie chodzi za mną krok w krok i oczywiście spi z nami w łóżku, choć chłopcy chcieliby żeby spała z nimi ale niestety Lusia woli nasza sypialnie to nasza kochana córeczka. Bałam sie jak zaakceptuje ja nasz kot ale okazało się, ze to miłość od pierwszego wejrzenia, razem szaleją, leżą,i kot chodzi z nami na spacery jak kota nie ma wieczorem to lunka wychodzi przed dom i szczeka żeby wrócił i zaraz kot jest wiec jest naprawdę śmiesznie.W lipcu przeżyliśmy pierwsza cieczke wiec lunka jest już mała kobietką. Mogłabym pisać o niej w nieskończoność to nasz wymarzony piesek, idealnie do nas pasuje. Uwielbia morze i szaleństwo w piasku. Bardzo dziękujemy Pani za naszą kochaną Lunke jesteśmy bardzo szczęśliwi ze ja mamy i nie wiem jak mogliśmy żyć bez niej.Obserwujemy Pani strone i śledzimy kolejne mioty zeby zobaczyć śliczne szczeniaczki. Dziekujemy za Pani dobre serce i ciężka prace i zyczymy duzo zdrówka i sukcesów. Pozdrawiamy serdecznie i dołączamy kilka zdjec naszej ślicznotki.

List i zdjęcia, które dostałam od właścicielki Łuny są doskonałym przykładem tego jak zmieniają się kolory maltipoo:

Dzień dobry Pani Doroto 🙂

Nasza Łuna niedługo kończy roczek, jest bardzo wesołym i mądrym pieskiem, doskonale „dogaduje” się z naszą córeczką, pozwala jej dosłownie na wszystko, czasem zastanawiam się skąd się u niej biorą te pokłady cierpliwości 🙂 Nie wiem czy pamięta Pani jak bardzo się bałam, że nie zmieni swojego koloru włosa – po urodzeniu była całkowicie biała, a ja nie chciałam białego pieska? Zaufałam Pani i się nie rozczarowałam, przepięknie się wybarwiła. Łunka wzbudza zachwyt wśród rodziny i przyjaciół, stale jestem pytana co to za rasa i gdzie można kupić takiego pieska. 

Pozdrawiam serdecznie …..

Listy pełne miłości do pieska zawsze mnie cieszą i nigdy nie mam ich dość, ten jest wspaniały:

Droga Pani Doroto!

Wszystkiego najlepszego w nowym roku! Niech zdrowie, szczęście i powodzenie w życiu prywatnym i zawodowym nie opuszcza zarówno Pani, jak i Pani bliskich, a nowy 2021 rok przyniesie same dobre i radosne chwile!

Długo nosiłam się z zamiarem napisania do Pani wiadomości o Aiszy, ale każdego dnia nasze maleństwo rosło, uczyło się nowych rzeczy i zmieniało się nie do poznania. Dzisiaj -14.01.2021 roku – Aisza kończy 9 miesięcy i już nie przypomina tej cichutkiej kluseczki leżącej z boku kojca, którą obserwowaliśmy na Pani filmikach. To istny huncwot i zawadiaka, a jednocześnie najwspanialszy kompan, jakiego mogliśmy sobie wymarzyć. Chyba nikt z nas, zanim odebraliśmy naszego pieska, nie spodziewał się, że maltipoo tak bardzo zawładnie naszymi sercami, a dzisiaj nie wyobrażamy sobie bez niej życia. 

Aisza jest niezwykle towarzyska, uwielbia dorosłych, kocha dzieci i bardzo lubi obce psy, które spotykamy na spacerach. Każdy, kto ją zobaczy jest nią zachwycony i oczarowany, a Aisza – co nas niezwykle śmieszy – doskonale o tym wie, ponieważ bardzo lubi być podziwiana. Jednak nie ma się czemu dziwić, ponieważ jest tak pięknym psem, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Jednak to, co nas bardzo zaskoczyło (choć czytaliśmy o maltipoo na Pani stronie) to niezwykła inteligencja psów tej rasy. Aisza uczy się w błyskawicznym tempie, choć tu trzeba mocno uważać, ponieważ równie ekspresowo potrafi nauczyć się rozrabiania. Komendy „siad”, „leżeć”, „łapa” „aport” i „przynieś” potrafi doskonale, pięknie chodzi na smyczy, ale ostatnio najbardziej zajmuje ją gra w piłkę. Aż trudno uwierzyć, ale Aisza biega z piłeczką nie tylko  trzymając ją w pyszczku, ale także drybluje ją w łapkach, potrafi ją podać i obronić strzał – to pies orkiestra! Bardzo lubi urządzać polowania, zarówno na nas (wtedy chce się ganiać), jak i na zabawki, którym rozpruwa brzuchy. Gdy już ma dosyć zabawy, kładzie się z nami na kanapie i zasypia na kolanach. Zawsze nam towarzyszy i nie odstępuje nas na krok. Mówię „nas”, ponieważ stara się towarzyszyć każdemu z domowników, chociaż głównym kompanem do gry w piłkę stał się mój syn i to właśnie on jest proszony o grę.

 Na pewno pamięta Pani jak bardzo zależało mi na kolorze apricot, a Aisza urodziła się dość jasna.  Bardzo się cieszę, że posłuchałam Pani rady i zdecydowałam się na jaśniejsze szczenię, ponieważ Aisza bardzo ładnie się wybarwiła. Dzisiaj ma przepiękny beżowy kolor, choć zauważyłam, że to umaszczenie się zmienia. Po pierwszym fryzjerze była lekko brzoskwiniowa, potem przeszła w ciemniejszy beż, a obecnie jej włos jest beżowy, choć uszy pozostały jej ciemne. Poza tym potwierdziły się Pani przypuszczenia, że nasz maltipooś będzie niewielki i dość drobny. Aisza obecnie waży 2,85 kg i od pewnego czasu już nie rośnie. Nasz lekarz weterynarii powiedział, że ta waga się już ustabilizowała, więc nasze maleństwo maleństwem pozostanie. 

 Chciałam Pani także powiedzieć jak bardzo pomocne okazały się pani porady, filmiki instruktażowe i wiedza zawarta w podręczniku. Mimo, że wcześniej mieliśmy już psa, to niestety wielu kwestii nie byliśmy świadomi, a Pani rady bardzo nam pomogły – zwłaszcza w pierwszych tygodniach opieki nad szczenięciem. Stosownie do tego, co zalecała Pani w kwestii pielęgnacji, jak i odżywiania zdecydowaliśmy się na karmę z ….. Aisza nie grymasi, zjada ją ze smakiem i co najważniejsze, nie ma żadnego uczulenia. Gdyby ktoś się zastanawiał, którą karmę wybrać, to ta z Pani lisy jest jak najbardziej godna polecenia. Niestety nie mogę nic powiedzieć o pozostałych polecanych karmach, ponieważ gdy ….. okazał się strzałem w dziesiątkę, nie eksperymentowaliśmy z innymi karmami. Posłuchaliśmy także Pani rady dotyczącej dokarmiania i Aisza nigdy nie dostała jedzenia „ze stołu”, dzięki czemu nie żebrze i nie jest zainteresowana ludzkimi posiłkami. 

 Miałam się tak nie rozpisywać, ale nie sposób w kilku słowach opisać naszą radość i wdzięczność wynikającą z posiadania maltipoo, a jednocześnie opisać jak wyrósł i zmienił się szczeniaczek z Con Amore. Dlatego przesyłam też zdjęcia i filmy, które (mam nadzieję) oddają tę słodycz.

 Na koniec przekazuję także pochwały dla Pani, które usłyszeliśmy od naszego lekarza weterynarii. Hodowla Con Amore została uznana przez pana doktora za godną naśladowania, ponieważ okazuje się, że dość rzadko można spotkać hodowcę, który dba o swoje szczeniaki, począwszy od zapewnienia najlepszej opieki medycznej (tu szczególnie godne pochwały były szczepienia), edukację właścicieli, a także przygotowanie psa na opuszczenie hodowli i zamieszkanie w nowym domu. Pan doktor stawia Con Amore 5+, a my dokładamy jeszcze jednego + i dajemy 6. Pani Doroto, rady, których nam Pani udzieliła, zaangażowanie i pomoc w odpowiedzi na nasze pytania były nieocenione. Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy takiego hodowcy, dlatego też życzymy Pani jak najlepiej i cieszymy się z każdego nowo narodzonego miotu, ponieważ wciąż zaglądamy z ogromną ciekawością na stronę Con Amore. 

 Wiem też, jak wiele osób próbuje zdyskredytować Panią w Internecie i choć pewnie stara się Pani nie przejmować nieuzasadnioną krytyką, to chciałabym żeby wiedziała Pani, że istnieją także osoby, które doceniają Pani pracę włożoną w prowadzenie hodowli. Mam nadzieję, że jest nas więcej i choć nie zawsze osoby stojące po Pani stronie uaktywniają się na forach internetowych, to proszę pamiętać, że jesteśmy z Panią całym sercem! 

 PS

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechce się Pani podzielić moim listem i zdjęciami Aiszy na swojej stronie internetowej. 

 Pozdrawiam serdecznie

Listy, w których właściciele zawierają informacje dla początkujących właścicieli są szczególnie cenne:

Witam Pani Dorotko! Czas tak szybko poleciał, a Wendy wczoraj skończyła już  rok (19.01.2020). To był czas pandemii i izolacji dla Polski i prawie całego świata niełatwy czas dla wszystkich, ale z całą pewnością – mogę powiedzieć – nie dla nas. Wendy co prawda w drodze do domu wymiotowała, ale po przyjeździe od razu się zaaklimatyzowała bawiła się nowym szarpakiem i miała apetyt . Nasze życie w zamknięciu wypełniała Wendy i jej nocne szaleństwa oraz zabawy – gonitwy po całym domu, zabawa pluszakami i śmieszne poszczekiwanie. 

To bardzo śliczny i mądry piesek szybko załapała komendy : siad, łapa, leżeć cały czas uczymy się nowych sztuczek np. przytul misia czy poproś . Gorzej było z siusianiem na mate( ja stwierdziłam, że poprostu jest na to za inteligentna ) Kiedy Wendy chciała nagrodę wtedy ładnie robiła, a kiedy miała pełny brzuszek , albo się bawiła zapominała o tym. Wybawieniem była nauka czystości na dworze Wendy od razu to załapała i od tego czasu kiedy chce załatwić swoje sprawy staje pod oknem i pomrukuje. Pamiętam jak przyjechaliśmy po Wendy , a Pani powiedziała, że przed chwilą „kąpała” się w misce i tak jej zostało, uwielbia wodę nie boi się mycia, a latem pływa w jeziorze ( oczywiście pod moim nadzorem i asekuracji ) A Pani groomerka ją chwali, że pięknie z nią współpracuje. 

Tak jak pisałam na samym początku Wendy dopisywał apetyt ( aktualnie waży 4600) i w sumie te karmy, które były zalecone w poradniku  to jej pasowały. Teraz je dodatkowo te owoce i warzywa które pieski mogą jeść ( ma swoje ulubione smaki jabłko, mango, marchewka ). 

Pewnie też Pani pamięta, że Wendy miała problem z łzawiącymi oczkami, dużo pomagało przemywanie zaleconym  płynem ( polecam go też innym ), a definitywnie pożegnaliśmy się z problemem po wymianie ząbków. 

Mogłabym o Wendy pisać i pisać to nasz wymarzony piesek tak sobie mówiliśmy, że wpasowała się w naszą rodzinkę idealnie. Temperamentem to bardzo żywa i szybka istotka dzieci przepadają za nią i każdą chwilę wykorzystują na zabawę.  Podbiła i podbija codziennie na nowo nasze serca . 

Okazuje nam czułości na wiele sposobów do każdego z nas troszkę inaczej. Za mną chodzi krok w krok nawet do toalety, kiedy ja idę spać to i ona jest we mnie bardzo wpatrzona no, a ja w nią!  Za mężem też szaleje ( często są to pieszczoty z rana ) 

Zapomniałabym miałam o tym wspomnieć na początku, że Wendy miała problemy z jazdą samochodem, gdyż najpierw się śliniła, a później wymiotowała. Z tego powodu niechętnie jeździła . Ale pomalutku przyzwyczajałam ją najpierw siedzieć w aucie później bardzo powoli jeździłam na krótkie dystanse . Z czasem to się ustabilizowało i teraz mogę powiedzieć, że Wendy uwielbia z nami podróżować autem i nie ma żadnych dolegliwości z tym związanych.  

Wendy daje nam dużo radości i miłości. Uwielbia ją cała nasza rodzina łącznie z dziadkami.  A do tego jest urocza i piękna. Zwraca uwagę innych co sprawia , że mam dużo pytań z jakiej pochodzi hodowli.  Zawsze polecam Con Amore z całego serca . 

Pani Doroto dziękujemy, że tak pięknie wychowuje Pani te malutkie szczeniaczki i wkłada w to całe swoje serce. Widać tą pracę, bo to później procentuje w nowych domkach piesków.  Dziękujemy za naszą słodką Wendusie . 

Pozdrawiamy serdecznie i dołączamy kilka zdjęć naszej pociechy .

 

Przyznaję się, że poniższy list mnie wzruszył. Kochający właściciele moich szczeniąt którym poświęcam za każdym razem 7 tygodni mojego życia są tym co dodaje mi sił. Mam słabość do filmików z maltipoo w biegu, a Wafelek cieszący się śniegiem jest samą radością.

Witam serdecznie pani Doroto 
 
Na Wafelka z pani hodowli czekaliśmy ponad rok i to była najlepsza decyzja w naszym życiu. Właśnie skończył rok! Piesek od samego początku wniósł radość do naszego domu. Córki są w nim zakochane! Nie wspominając o reszcie rodziny oraz osób które nas odwiedzają. Wita wszystkich już od progu, a jego radość na widok ludzi nie zna granic! Jest niesamowicie towarzyski i kocha wszystkich, ale najbardziej swoją panią. Chodzi za mną krok w krok, a gdy usiądę od razu jest na moich kolanach. Czeka na mnie nawet pod łazienką, a radość gdy mnie zobaczy jest tak ogromna jakby mnie nie widział tydzień! Wafelek to również wspaniały kompan zabaw moich córek. Młodszej pozwala nawet wozić się w wózku dla lalek albo nosić w nosidełku 🙂 Absolutnie nigdy nie protestuje. Jest bardzo grzecznym pieskiem i szybko się uczy wszystkich komend. Gdy miał 8 tygodni do perfekcji opanował łapę, siad i leżeć. Jest bardzo mądry i doskonale wie, że w domu się nie szczeka, a nawet jak mu się wymsknie wystarczy spojrzenie i rozumiemy się bez słów 😉 Ze względu na stawy, u tak małego pieska nie pozwalamy wchodzić mu po schodach na górę i on to rozumie. A kiedy ja albo któryś z domowników wchodzi na górę czeka zawsze na drugim schodku. Gdy chce wyjść na dwór wyraźnie to sygnalizuje skrobiąc łapką w drzwi tarasowe. Wychodzi sam na podwórko i kiedy zawołam od razu przychodzi, albo sam wraca jak już załatwi wszystkie swoje potrzeby stukając do drzwi. Zabraliśmy go w wakacje nad morze, a on budził zachwyt w całej okolicy. Ludzie zaczepiali nas pytając o rasę i o hodowle. Miał wtedy 6 miesięcy, zabieraliśmy go wszędzie, nawet do restauracji i nigdy nie było z nim problemu. Podczas gdy jedliśmy posiłek Wafelek spokojnie spał sobie na moich kolanach i nawet do głowy mu nie przyszło zajrzeć do mojego talerza. Muszę wspomnieć jeszcze o jego kolorze, który od czasu odbioru z hodowli zmienił się niesamowicie. Był jaśniutki w kolorze cappuccino, a teraz to prawie aprikocik z białym krawacikiem! Przepięknie się wybarwił! Wszystkich urzeka jego kolor! Jego obecna waga to 3,1 kg. Absolutnie zdobył nasze serca i odkąd się pojawił nasza rodzina stała się pięcio osobową, a ja nazywam go swoim synusiem <3 Dziękujemy za tak wspaniałego członka rodziny. Wiem, że warto czekać na taki skarb! Pozdrawiamy serdecznie i życzymy wszystkim zadowolenia ze swoich psich pociech .
 

 
 
Ginny zamieszkała z kotkiem. Jak widać poniżej, ta para pasuje do siebie nie tylko kolorystycznie.

Najlepsza odpowiedź na pytanie, jak żyją pies z kotem:

 

Soniś jest przesłodki, dziękuję jego właścicielce za ten filmik.

Amico Con Amore, pierworodny syn Amora:

Toaleta psa i kota:

Daj kija:

Tedi próbuje swoich sił w walce ze szczotką, można patrzeć na to bez końca:

List od właścicielki Roya:

„Jestem pod wrażeniem inteligencji i sprytu 8 tygodniowego szczenięcia. Jest doskonały pod każdym względem i chyba już nas pokochał całym swoim psim sercem. 
Jest przeuroczy. Otwarty, towarzyski, spragniony kontaktu z człowiekiem i przywiązany do właścicieli. Mieliśmy dotąd jednego gościa, którego przywitał z wielką radością, nie spuszczając mnie jednak z oczu. 
Dzisiaj po raz pierwszy spał z nami w łóżku, co zaowocowało przespaniem całej nocy. Mamy dość niską po rozłożeniu kanapę i proszę sobie wyobrazić, że Roy nauczył się brać rozpęd, wskakiwać na legowisko z poduszką, odbijać się od niego i tym sposobem znaleźć się w pobliżu mojej twarzy. Nauczył się schodzić tą samą metodą, czyli zeskoczyć na miękką podusię w legowisku. Proszę się jednak nie martwić, to bardzo niska wysokość i nic mu nie grozi. 
Muszę dodać, że nieocenionym udogodnieniem jest to ze w hodowli nauczył się załatwiać na ręcznik. Mimo zmian w jego położeniu bezbłędnie go odnajduje. W nocy również, zeskakuje na legowisko, z legowiska na ziemię i leci na swój ręczniczek.
Je pięknie, moczoną i niemoczoną karmę. 
Royek jest naszą energiczną iskierką, którą niezmiernie pokochaliśmy. 
Jest przeuroczy, przewspaniały i przeinteligentny. 
Dziękujemy za naszego kochanego pieska!”

Kolejna wiadomość jest od właścicielki Rosie. Rosie ma zmienione imię, które dla zachowania prywatności usunęłam z treści listu:

„Przepraszam, że nie pisałam wcześniej, ale Rosie pochłonęła mnie bez reszty.

Na początku przyznam się że zmieniliśmy małej imię, mówimy na nią …, gdyż jak to określa mój mąż to „sama słodycz, sam cukier”.

 … podbiła serca wszystkich którzy mieli okazję ją poznać.

Cała rodzina, przyjaciele, weterynarz są w niej zakochani! Ta bystra i całuśna istota ma wytrych do wszystkich serc. W kolejce u Pani ustawiła się już moja siostra, która wcześniej nie rozważała posiadania małego psa.

…  jest zawsze gotowa do zabawy, pogodna i na każdym kroku czujemy że bardzo nas kocha!

Śpi w łóżku, najczęściej na mojej głowie. Codziennie punktualnie o godzinie 6 budzi nas buziakami i nie sposób jej odmówić.

Pani przygotowanie szczeniąt do życia w nowym domu sprawdza się na każdym kroku, od początku nie ma problemu z siusianiem, bezbłędnie namierza ręcznik gdzie się załatwia. Jedzenie od pierwszego dnia nie sprawia jej kłopotów. Weterynarz ocenia jej stan zdrowia jako rewelacyjny a przygotowanie w postaci szczepień i odrobaczeń jako doskonałe.”

A to list od właścicieli Parysa:

„Widzieliśmy z żoną listy od właścicieli na stronie Hodowli, przed przeczytaniem ich myśleliśmy, że tylko my posiadamy tak wspaniałego pieska 😉 A to jednak zasługa Pani i tej rasy 😊 Za co bardzo dziękujemy. Parys co dzień nas uszczęśliwia, jest mega kochany! Teraz nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Jest bardzo mądry, oddany, towarzyski, pocieszny i przytulas.

Każdy kto go zobaczy, jest pod wrażeniem jego uroku. A ten kto go pozna jest nim zachwycony, tym ile potrafi i jaki jest inteligentny. Rodzina radzi, aby przywiesić mu czerwoną wstążeczkę, aby nikt go nam nie zauroczył 😉

Zna już bardzo dużo komend, oczywiście o podstawowych czynnościach nie wspomnę, bo już po półtora dnia ogarnął kwestię kuwety, misek i legowiska.  

Przesypia ładnie całe noce i to w swoim posłaniu przy naszym łóżku. A jak tylko zauważy, że ktoś z nas otwiera oczy to skacze z radości, i oczywiście wita buziakiem na dzień dobry 😊 

Byliśmy z nim w salonie dla psów i był bardzo grzeczny, gdy Pani np. obcinała mu włosy na łapkach, Parys lizał ją po nosie . 

Gdy wracam do domu, to powitanie nie ma końca 😊 Nawet po krótszej nieobecności jest bardzo szczęśliwy, że jesteśmy wszyscy w domu . Jeszcze raz dziękuję w imieniu swoim i żony za tak wspaniały „skarb ” jakim jest Parys!”

Również właściciele starszych szczeniąt nie zapominają o hodowli. Niedawno dostałam list od właścicielki Emira, która tak opisuje swojego pieska:

„Emir w sierpniu skończył roczek zatem przesyłam jego obecne zdjęcia 🙂 
Jest najsłodszym psem jakiego w życiu widziałam 🙂 bardzo mądry, pieszczoch i okropny łasuch 🙂 …. Oczywiście całe dnie by się bawił, aportował i przytulał. Kochamy go najmocniej na świecie i traktujemy nie jak psa…. a jak człowieka 🙂 
Jak mowie do niego to słucha – śmiesznie rusza na lewo i prawo łepkiem. rozumie praktycznie wszystko do tego stopnia, że jak poproszę go o to aby przyniósł konkretna zabawkę z całego stosu jakie ma to właśnie ją przynosi 🙂 uwielbia dzieci i psy w jego rozmiarze 🙂 tych dużych się nie boi ale podchodzi z dystansem dopóki nie rozpozna na co może sobie pozwolić. później oczywiście włazi im na głowę 🙂 

Od pół roku waży niezmiennie 3-3.2 kg także waga się ustabilizowała. 
Pozdrawiamy serdecznie” 

Właścicielka Finna także do mnie napisała, muszę przyznać, że uwielbiam listy świadczące o miłości i przywiązaniu właścicieli do ich maltipoo. A oto co pisze o Finnie jego właścicielka:

„Z ciekawością i radością zaglądam na stronę Con Amore i nie mogę się nadziwić jak bardzo wszystkie psiaki w zachowaniu są do siebie podobne.

Od razu przypominają mi się początki z Finnem, dokładnie identycznie jak u najmłodszych psiaków, które właśnie trafiły do nowych domków.

Nasz piesek jest oczywiście najcudowniejszy pod słońcem, ma już ponad rok i tak mądrego, wdzięcznego i radosnego towarzysza ze świecą można szukać.

Mam czasem wrażenie że łatwiej się z nim dogadać niż z niektórymi ludźmi, wszystko rozumie i  wyczuje bez zbędnych słów.

Skradł serca nie tylko nam ale i naszym znajomym, którzy już są szczęśliwymi właścicielami  tych cudownych czworonogów.

Braciszkowie uwielbiają wspólne zabawy, troszkę się od siebie różnią wizualnie ale charaktery i wspaniałe dusze mają identyczne.

Nasz Finn to 2 kg cudownego szczęścia. 

Całym sercem kibicujemy hodowli i trzymamy kciuki za kolejne maluchy !

Radość i szczęście z posiadania psiaka jest przeogromna i za to bardzo dziękujemy !”

Właścicielka Nellie opisuje swoją sunię słowami, z których wynika, że motto mojej hodowli sprawdza się w rzeczywistości, maltipoo potrafią skraść człowiekowi serce:

„Nellie jest naprawdę niesamowitym pieskiem. Już od pierwszych chwil zdobyła serca wszystkich domowników, a jak tylko minął okres kwarantanny to sukcesywnie podbija również serducha większości spacerowiczów oraz każdego, kto ma z nią jakikolwiek kontakt. Jest niesamowicie rozumna i bystra (w tempie błyskawicy łapie większość poleceń i szybko uczy się komend) a sprytem popisuje się tak często, ze nieraz wszyscy jesteśmy w szoku na podejmowane przez nią działania. Pierwszym lepszym przykładem będzie to, jak pomysłowo radziła sobie ze wspinaczka na lóżko – podstawiała sobie legowisko i upychała wszystkim co tylko by jej mogło pomóc wspiąć się w pożądane miejsce! 🙂 Pisze „radziła”, gdyż jest tak skoczna i silna w łapkach, że szybko mogła zrezygnować z tych kombinacji i najzwyczajniej w świecie wszędzie wskakuje/wdrapuje się. 

Jest bardzo odważna i ciekawa świata.  Lubi się przytulać, choć nie za długo bowiem pokłady energii ma takie, ze czasem się zastanawiam czy kiedykolwiek będzie w stanie je wyczerpać. Dużo biega, szaleje po domu, skora jest do psot (choć na cale szczęście bardzo umiarkowanie – nigdy niczego nie niszczy 🙂 ), bawi się wszystkimi swoimi zabawkami i kocha jak się jej poświecą dużo uwagi. Gdy tylko czuje ze jest zbyt długo ignorowana wyraźnie daje nam to do zrozumienia. Wrócę do słów, którymi Pani sama ją określiła – Nellie to prawdziwe żywe srebro. Trzeba mieć przy niej oczy dookoła głowy i uważać na każdy krok 😉 Wymaga naprawdę dużo uwagi i zaangażowania ale czegóż to się nie robi dla takiego malucha? 🙂 

Kochamy ten mały wulkan energii całym sercem i wraz z nią chcemy Pani życzyć Szczęśliwego Nowego Roku 2016 :-)” 

Poniżej list, który bardzo mnie ucieszył, napisała go właścicielka Leyli. Miot L szczególnie zapadł mi w pamięć, urodziły się w nim same suczki, które po urodzeniu miały kolor … cóż, nijaki. Z czasem jednak to się zmieniło, widok zdjęć Leyli, które otrzymałam odebrał mi mowę z zachwytu, jej krawacik i balejaż są fantastyczne.

„Nasza księżniczka ,to chodząca mądrość. Dokładnie wie, co jej wolno, a czego nie. „Fe” praktycznie już nie funkcjonuje, ponieważ nie ma takiej potrzeby. Wchodząc po schodach najpierw przepuszcza pańcie i chodzi równo przy nodze. Nie ruszy nic z ziemi jak i nie weźmie nic od obcego z ręki bez mojego pozwolenia. Bardzo szybko się u nas zadomowiła i przystosowała do naszego trybu życia. Przynosi nam wiele radości i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Uwielbia spacerki bez względu na pogodę, a teraz w te mrozy, to wręcz szaleje. Bardzo się też cieszy jak jedziemy samochodem i świetnie wyczuwa kiedy ma to nastąpić 🙂 Jest istne szaleństwo 🙂 Biega wokół nas wszystkich, skacze i przypomina o sobie szczekaniem, że ona też jedzie. I ta jej radość jak wracamy do domu, której nie da się opisać.  Zakochaliśmy się w niej bez pamięci. Zresztą cała nasza rodzina też oszalała na jej punkcie. I jak to mówi mój mąż, który był wcześniej sceptycznie nastawiony, co do posiadania psa „To nie jest pies, to jest Leyla”. Jesteśmy z niej dumni i bardzo ją kochamy.”

Właściciele Savo tak opisują swojego pieska:

„Witamy serdecznie!

Nasz list nie będzie różnił się od tych nadesłanych przez innych właścicieli maltipoo, ponieważ my również jesteśmy bardzo szczęśliwi, że posiadamy tak słodkiego psiaka. Savo jest okazem zdrowia, waży już 4,5kg, co nam zdecydowanie odpowiada, bo im większa kuleczka do przytulania, tym lepiej 🙂 Wzorowo przechodzi wymianę zębów i uwielbia wizyty u weterynarza, podczas których jest wyjątkowo grzeczny. Savo od pierwszych chwil w domu dał się poznać jako piesek bardzo energiczny i chętny do kontaktu z człowiekiem. Niesamowite jest to, jaką inteligencją wykazuje się nasz pies – już po miesiącu opanował komendy: siad, leżeć, zostań oraz podawanie łapy. Początkowo bał się innych, szczególnie dużych psów, ale zabraliśmy go na szkolenie, po którym oswoił się z innymi czworonogami i teraz chętnie bawi się na spacerach 🙂 Po pół roku Savo załatwia swoje potrzeby wyłącznie na dworze. Savo nieustannie nas bawi – jego sposób zabawy, spania, a nawet samego leżenia jest przekomiczny 🙂 To, co najbardziej w nim kochamy, to jego otwartość na nowe przygody – chętnie jeździ z nami w różne miejsca, w których szybko się odnajduje i zawsze się cieszy. Musimy przyznać, że piesek wzbudza ogromne zainteresowanie przechodniów. Na naszym osiedlu ma pseudonim „kuleczka” nadany przez gromadkę dzieci, z którymi Savo chętnie się bawi i przytula. Nasz piesek zawsze musi przywitać każdego w pomieszczeniu, co sprawia, że rodzina i znajomi go uwielbiają i nigdy nie mogą przejść obok niego obojętnie.Chcielibyśmy jeszcze raz Pani podziękować za ogromne zaangażowanie w prowadzenie hodowli Con Amore! Zapewne nie przetrwalibyśmy pierwszych dni, gdyby nie Pani cenne rady udzielone podczas odbioru pieska, a także poprzez poradnik. I miała Pani rację – dzięki Savo mamy ciekawe życie:)

W załączeniu przesyłam starsze i nowsze zdjęcia Savo – ciężko było wybrać tylko kilka…

Pozdrawiamy serdecznie!

właściciele Savo.”

Dostaję piękne listy, które potrafią wzruszyć, jak ten:

„Witam serdecznie,

tak jak obiecaliśmy tak też czynimy 🙂 07.08.2016 nasz Mike (Imienia nie zmieniliśmy ponieważ podczas śledzenia rozwoju szczeniaczka na stronie internetowej już się oswoiliśmy z nim i przypadło nam do gustu.) skończył ROK!!! Trudno ubrać w słowa co wniósł do naszego życia, przede wszystkim morze radości i bezinteresownej, nieograniczonej miłości. Ten merdający ogonek na każde przywitanie nawet po pięciominutowej nieobecności, te wspólne harce na podwórku i w lesie, gonitwa za piłką i ten rozbrajający wzrok, wobec którego nie da się przejść obojętnie. Mike jest ulubieńcem całej dalszej i bliższej rodziny, znajomych, sąsiadów i wszystkich tych, którzy zawitają w progu naszego domu wliczając w to listonosza, kurierów i dostawce pizzy 🙂 Mike uwielbia wszystkich! Trudno się na niego gniewać ponieważ nawet psoci z nieodpartym wdziękiem i zazwyczaj uchodzi mu wszystko na sucho. W decyzji o posiadaniu pieska tej rasy żałuję tylko jednego, że podjęłam ją tak późno. Przyszli właściciele powinni się poważnie zastanowić, ponieważ tak jak wspominała Pani w poradniku jest to rasa niebezpieczna i można zatracić się w niej bez opamiętania. Na końcu chciałabym Pani serdecznie podziękować za cudownego szczeniaka, za wszystkie porady i przygotowanie, które pozwoliło nam go wychować i możemy cieszyć się dorosłym już pieskiem :). Cały czas śledzimy nowiny z życia hodowli, gratulujemy dotychczasowych miotów i życzymy dalszych sukcesów hodowlanych. 

Z wyrazami wdzięczności

Właściciele Mik’a”

Oraz ciekawe opisy dotyczące rozwoju szczeniąt, co jako hodowcę, zawsze mnie interesuje:

„Dzień dobry. Zgodnie z obietnicą odzywam się po ukończeniu przez Bonitę 6 m-cy. Niewiele się będzie różnić mój list od pozostałych właścicieli, ponieważ jest to najwspanialsza suczka, wymarzony towarzysz życia i oddany przyjaciel. Oczywiście jest rozpieszczana i śpi z nami w łóżku (często na mojej głowie). Ludzie  wciąż nas pytają co to za rasa nie mogąc oderwać od Bonci wzroku. Jest bardzo pogodna, przyjacielsko nastawiona do wszystkich, wciąż gotowa do zabawy. Ku mojemu zdziwieniu nie boi się dużych psów a wręcz ciągnie do nich. Ogółem to twarda sztuka. Rozwija się prawidłowo. Waga Bonisi to całe 4kg naszego szczęścia.”

Poniższy list jest przestrogą:

„Dzień dobry Pani Doroto…

Minęły ponad trzy lata odkąd miałam z Panią kontakt. Przyznam, że wielokrotnie obiecywałam sobie, że do Pani napiszę i opiszę jakie mieliśmy szczęście ze trafiliśmy na Pani hodowlę i udało nam się powiększyć naszą rodzinę o nowego członka jakim był nasz piesek Snowi – tak nazwały go dzieci gdyż był biały jak śnieg – choć u Pani nazywał się Xavi i był z miotu X od Milki i Amora. Codzienne obowiązki a w czasie wolnym chęć odpoczynku sprawiały, że jakoś człowiek zapominał o tym.

Wesoły, oddany do reszty, zakochany w naszej dwójce dzieci na amen. I z wzajemnością! Mój mąż, silny mężczyzna oddał mu całe serce! Wspólnym zabawom nie było końca i każdy z nas robił wszystko aby czas rozłąki, szkoły czy pracy trwał bardzo krótko aby pies nie był za długo sam. Witał nas już w oknie a z radości potrafił skakać do wysokości mojego synka liżąc go przy tym po buzi! Wspólne spacery z rodziną, gdzie są inne psy i ich wesołe harce umilały nam każdą niedzielę i rodzinne spotkania. … uwielbiał piłkę, nauczył się wielu sztuczek i nie było godziny, kiedy dzieci były nie zaangażowane do wspólnych zabaw. Nie znam też chwili kiedy zarówno córka (10lat) czy synek(7lat) nie chciały z nim wyjść na dwór – to była jedynie możliwość dodatkowej zabawy! -jak można z niej zrezygnować? Uwielbiał spać pod łóżkiem synka albo w łóżku córki- traktował nasze dzieci jak brata i siostrę. Jego Panem był jednak mąż, którego słuchał bezgranicznie. Cudowny niezapomniany przyjaciel – dla mnie jak 3 dziecko! do zakochania, przytulania, zabawy – do schrupania. Ja byłam od karmienia i dbania aby był czysty, wyczesany (choć córka tylko czekała kiedy mnie wyręczy). Nie znałam wcześniej takiego psa( a w swoim życiu miałam ich kilka) aby tak był spokojny przy tych zabiegach i tak ufny.  To jego oddanie było niesamowite….

Zapewne zauważyła Pani, ze piszę w czasie przeszłym:(  teraz nadchodzi ten trudny dla mnie moment, kiedy ciężko pisać. Około miesiąca temu będąc na wyjeździe ze znajomymi oraz naszym czworonogiem (wybieraliśmy zawsze miejsca gdzie mogliśmy go zabrać ze sobą), tuż przed wyjazdem wielki wilczur uwolnił się z kojca właścicielki, w którym był przetrzymywany i ruszył w naszym kierunku. Wszyscy byliśmy w tym czasie na dworze łącznie z małymi dziećmi znajomych. Snowi widząc, że nadbiega pies zaczął szczekać – jakby chciał nas ostrzec lub odwrócić jego uwagę…i mu się to udało… to była sekunda jak trzymał go w pysku. pies morderca… widząc to mój mąż rzucił się na niego i w uścisku padli razem na ziemię…ten pies był tak wielki ze przykrył ciałem mojego męża. Mąż walczył z nim jak z lwem ale tamten nie chciał wypuścić psa z pyska. Gdy to się udało mąż z kolegami i zakrwawionym psem ruszył po pomoc. Niestety okazało się, że pies przegryzł mu tętnice i  Snowi się wykrwawił na rękach męża jadąc po pomoc. .. wszystko to działo się na oczach  naszych i dzieci  i do dziś jest jak koszmarny sen… Mąż z pogryzioną ręką trafił do szpitala.

Dzieciom jest bardzo ciężko .. córka próbuje sobie to tłumaczyć, że życie Snowiego było krótkie ale może miało uratować ich życie lub zdrowie… Tak jak napisałam to nie był tylko pies-to był przyjaciel i członek Rodziny. Mąż nie mógł sobie wybaczyć ze nie zrobił czegoś więcej i szybciej….ale naprawdę jestem szczęśliwa ze nic mu się nie stało  i dumna ze tak bez obaw rzucił się na to bydle aby go ratować. Ciężko to było znieść. Tym bardziej, że ich wieczorne spacery były rytuałem, który oboje uwielbiali.  Chodzili razem na szkolenia i razem uwielbiali wspólne sztuczki. Snowi tylko czekał aż wróci do domu. ach….

powiem Pani ze to jest takie ciężkie do przejścia…nigdy nie myślałam…moje psy odchodziły ze starości i też było trudno a tu taki wypadek. jak koszmar…jak scena z filmu…horror… wszystko rozegrało się w kilka sekund i chciałabym myśleć ze nie cierpiał tylko zasnął w ramionach Pana…. a przy tym jestem mu dozgonnie wdzięczna, że uratował może nasze dzieci  i mniejsze szkraby znajomych. Z odwagą odwrócił od nich uwagę tej bestii. ( z tego co wiem został potem poddany kwarantannie na wściekliznę i miał być uśpiony…ale nie dociekałam bo nikt z nas nie miał i nie ma na to sił).

Snowi skradł serce każdego z nas … może Pani spokojnie pisać ze oprócz serca – Pani psy mimo swojego małego wzrostu odznaczają się wielką odwagą. ..A swojej rodziny bronią do końca!

List jak najbardziej może Pani zamieścić… to trochę tak jakby o odwadze tego maleństwa mogła dowiedzieć się większa społeczność…jednocześnie…przestroga aby nie lekceważyć zagrożeń i natury innych zwierząt. Człowiek traci czujność bo każdy z nas wiedział, że są psy w klatkach a nikt z nas dorosłych nie podszedł aby zobaczyć jak te klatki są zabezpieczone… trudna lekcja na przyszłość dla każdego z nas i  naszej odpowiedzialności rodzicielskiej.”

Opis Luisa, który dostałam, świadczy o tym, że piesek trafił do cudownego domku:

„Witam serdecznie Pani Doroto,

Na początek przepraszam, że dopiero teraz się odzywamy, ale Luisek – bo tak zostało ( szukaliśmy od momentu narodzin dla niego imienia, ale stwierdziliśmy ze jest tak urocze i do niego bardzo pasuje i został Luiskiem) pochłonął naszą rodzinę całkowicie. Aż trudno uwierzyć że 0,5 kg stworzenie potrafi tak przeorganizować życie 🙂 Jak czytałam listy  które zamieściła Pani na stronie od innych właścicieli aż trudno było uwierzyć, ale to wszystko to sama prawda, niesamowita inteligencja, przyjazny, wesoły, szybko się uczy.  Luis ma stały kontakt  z dziećmi i bardzo do nich lgnie , jak tylko usłyszy dziecięce głosy wie, że zapowiada się zabawa. Jest niesamowicie sprytny, szybko opanował skoki na kanapę i do łóżka, choć nie jest tylko typem kanapowca bo  kopanie dziur w ziemi nie jest mu obce 🙂 Wszystkie komendy przychodzą mu bardzo naturalnie, nie trzeba zbytnio z nim walczyć. Zawładnął naszą całą rodziną, uwielbiany przez męża i uwielbiany przez synka, ale najbardziej słucha się chyba swojej Pani, pewnie wynika to z faktu że ma z mojej  strony zapewnioną miskę i codzienną pielęgnację ( do której szybko się przyzwyczaił). 

To  niesamowita istotka wielka duchem z ogromnym sercem wypełnionym uczuciem, a  zamknięta w malutkim bardzo kruchym ciele. Mojemu synowi daje każdego dnia uśmiech na twarzy , zresztą bywa tak zabawny że rozbraja wszystkich, nie sposób powstrzymać się ze śmiechu.

Pani Doroto dziękuję w imieniu naszej całej rodziny, tchnął w nas nowe życie.

Nie ma osoby która by się za nim nie oglądnęła i nie chciała pogłaskać. Przeszliśmy już większość szczepień zgodnie  z Pani zaleceniami , czeka nas jeszcze  szczepienie przeciwko wściekliźnie, wszystko Luis znosi bardzo dobrze.

W załączeniu przesyłam kilka zdjęć.

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszych planach hodowlanych

Właścicielka Luisa”

List poniżej jest bardzo pochlebny dla mnie, aż mi trochę głupio, ale każdy lubi być chwalony za swoją pracę, nie ja go napisałam, a opis Malinki chwyta za serce.

„Witam!

Pani Doroto nasza Malinka to nasze małe wielkie szczęście 😊 najlepsza decyzja w życiu że jest z nami, wniosła ogrom radości do naszego życia, szczególnie dla mojej córki, która nie potrafi rozstać się z nią ani na chwilę. Podczas wypadu nad polskie morze Malina robiła każdego dnia furorę, nie było osoby, która by się nią nie zachwycała …do tego stopnia ze musiałam podawać namiary na Pani hodowlę lub wręcz robiłam się niemiła i tłumaczyłam ze to pluszak na baterie 😉😉😉😉

Dziękuję, że robi Pani coś tak fantastycznego jak hodowla Maltipoo bo to pieski, które faktycznie kradną nasze serca…

Dziś byłam z Malinką u znajomych którzy maja golden retrivera i ten 30 kg psiak nie mógł opanować emocji wb naszej kruszynki pokochały się od razu…nigdy wcześniej nie miałam psa mam alergie na wszystkie zwierzęta,  pyłki etc a na to wielkie szczęście nie reaguje w żaden inny sposób niż szczęściem…Dziękuję jeszcze raz warto było czekać…

W załączeniu przesyłam aktualne zdjęcia Malinki naszego szczęścia!

Pozdrawiam …”

List od właścicieli Philla jest przestrogą. Zdarzają się przypadki, których nie można przewidzieć, ale nie wolno tracić czujności, bo nie wiemy jak nasz pies zareaguje w ekstremalnej sytuacji:

Pani Doroto,

 Mieliśmy traumatyczne przeżycie z naszym kochanym Phillem, które całe szczęście dobrze się skończyło.

 Byliśmy u rodziców gdzie Phill bawił się z ich spanielem. Nagle na działkę przeskoczył pies sąsiadów z kołnierzem (po operacji ucha). Phill tak się wystraszył, że przecisnął się przez przęsła w bramie. Taki mały piesek a biegł tak szybko, że nie mogliśmy go dogonić mimo natychmiastowego pościgu. Nie reagował na wołanie. Sytuacja miała miejsce ok godziny 19 w czwartek. Niestety Phill odnalazł się dopiero w piątek o 16:00. Phill był nauczony chodzenia przy nodze. Nigdy nie oddalał się od nas. Niestety widok psa z kołnierzem tak go przeraził, że dostał amoku. Nikomu nie życzymy takiej traumy… nadal nie możemy dojść do siebie… ale na szczęście teraz już będzie tylko lepiej. Phill dostanie swojego własnego trackera GPS żeby już nigdy nie musiał spać samotnie pod gołym niebem…  W naszym przypadku na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Każda minuta z tych 22 godzin była dla nas koszmarem. Wszyscy nasi znajomi, rodzina i mieszkańcy wsi byli zaangażowani w poszukiwania. Phill schował się w rowie przy lesie ok 2 kilometry od domu. Znalazł go nasz serdeczny przyjaciel. Phill był bardzo szczęśliwy gdy nas zobaczył. Od razu pojechaliśmy z nim do weterynarza na badania. Okazało się, że Phill to okaz zdrowia 😀  Psychicznie raczej też nie ucierpiał, gdyż zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało… jest radosny, bawi się, skacze, biega, nie stroni od innych psów – nadal chętnie się z nimi bawi 🙂 Całe szczęście wszystko bardzo dobrze się skończyło i nadal jesteśmy szczęśliwą rodziną 🙂

 Z poważaniem

Rodzina Philla

Przygoda Philla dobrze się skończyła, a jego właściciele nie zapominają o hodowli:

Dzień dobry,

Wczoraj Philluś skończył roczek 🙂 Przesyłamy zatem kilka zdjęć 🙂 Phill to wyjątkowy piesek. Jest cudowny, przesympatyczny i uroczy 🙂 skradł serca wszystkim, którzy stanęli na jego drodze 🙂 kilku sąsiadów zapewne się do Pani zgłosiło bo obok maltipoo nie można przejść obojętnie 😉 Philcio spotkał swojego rodzonego braciszka i kilka innych maltipoosiów z Pani hodowli 😀 wszystkie oczywiście są otwarte, towarzyskie i czarujące 😀 Philluś jest z nami zawsze i wszędzie 😉 zabieramy go ze sobą gdziekolwiek idziemy 😉 Był także na wycieczce po Włoszech. Był bardzo dzielny cierpliwy i szczęśliwy 🙂 Uwielbia być w centrum uwagi i zaczepia wszystkich merdając tym swoim słodkim ogonkiem i patrząc tymi ślicznymi oczkami 😉 Phill jest bardzo grzecznym pieskiem 🙂 Niczego nie zniszczył (prócz swoich zabawek co jest oczywiście naturalne – po to je ma 😉 ) jest bardzo usłuchany i kocha nas swoim psim serduszkiem 🙂 Jednak my kochamy go i tak bardziej 😛 Dziękujemy za naszego Phillusia 🙂 

 

Takie listy potrafią poprawić każdy nastrój. Od nas Wszystkiego Najlepszego! i kolejnych cudownych wspólnych lat!

Dzień dobry!

Nasz miś obchodzi dziś 1 urodzinki, dzięki tej istotce to był cudowny rok! Aż szok, że tak szybko przeleciał.. Mia rośnie zdrowo, jest bardzo mądra a jej energia nie do wykończenia, wszyscy bardzo ją kochamy i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Jeszcze raz dziękujemy i serdecznie pozdrawiamy!

Rodzina Mii 🙂

Oto list, który napisał do mnie właściciel Spajka:

„Szanowna Pani,

W załączeniu przesyłam „garść” zdjęć oraz informacji dotyczących Spajka i  jego życia w naszej rodzinie.

Spajkin, tak nazywają go synowie, miewa się dobrze, nie chorował, nie sprawiał żadnych niepożądanych kłopotów. Jest pod stałą opieką weterynaryjną, jak również chętnie jeździ na strzyżenie. Do tej pory dwa razy był strzyżony, niedługo czeka go kolejna wizyta.

Generalnie opanował nasz dom, zajął bezproblemowo przestrzeń życiową domu, „dogaduje” się z każdym z nas, jak również z dotychczasowym zwierzyńcem /mamy kocicę przy domu oraz jaszczurkę agamę brodatą/.  

Uwielbia bawić się z młodszym synem i  jazdę samochodem. Każdy wyjazd oznacza dla niego wycieczkę i koniecznie chce być na nią zabrany. Nawet, jak to jest krótki wypad do sklepu lub po synów do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne.  

 Spędził z nami aktywnie wycieczkę na weekend majowy w jurę krakowsko-częstochowską oraz wyjazd na wakacje do Włoch /paszport już też posiada/. Podróż z noclegiem w Austrii minęła w dwie strony bezproblemowo. Może jeździć, jak się okazało, non-stop.

 Jest wesoły, zaczepny, sprytny, inteligentny. Ma dobry apetyt. Lubi się bawić w chowanego, często biega z chłopcami, gra z nimi w piłkę oraz berka. Właśnie, to młodszy syn jest największym kumplem od zabaw. Generalnie, nikt z nas nie wyobraża sobie teraz naszego domu bez Spajka. Od pobudki z rana przed godziną 5.00 do późnego wieczora, gdy się kładziemy, zawsze jest z nami. A teraz w okresie wakacyjnym, jesteśmy z nim jeszcze częściej.  

 Odnośnie zdjęć w lusterku, to praktycznie całe wakacje tak jeździł, gdy powoli toczyliśmy się do domu, po wycieczkach. Poza tym, każde nasze wejście do auta powoduje, że czeka na nasze zaproszenie. On jedzie i koniec.

Nie było też problemu z zapięciem Spajka do klamry pasa w czasie dłuższej podróży. Poddał się bez problemu. W samochodzie nie piszczy, nie dokucza, nie biega. Obserwuje okolice podczas jazdy albo śpi. A gdy uchyli się szyby, to pierwszy z nosem za karoserię.   

Pozdrawiam” 

A tutaj list, w którym właścicielka opisuje nie tylko swojego pieska, ale także ocenia zasady obowiązujące w Con Amore:

Witam!

Lada moment miną już prawie trzy miesiące od kiedy kilkaset gramów naszego szczęścia przywieźliśmy od Pani. Helisia rośnie jak nad drożdżach, sprawiając nam ogromną radość każdego dnia. Parokrotnie zabierałam się do napisania paru słów, ale przytłoczyły nas trochę problemy zdrowotne naszego jedynego dziadka.

Ale teraz choć parę słów chce przekazać. No cóż: od kiedy Helisia zagościła w naszym domu, my z córką „lecimy” wręcz do domu jak na skrzydłach, bo jest tam nasze małe szczęście. Mąż jest w nieco lepszej sytuacji, bo praktycznie jest z Helisią prawie  cały czas w domu. Ale jak się śmieje nasz weterynarz – jest też najniżej w stadzie rozpieszczając ją  każdego dnia. Ola dla Helisi to taka „mateczka:, a ja próbuję trzymać resztki dyscypliny w tym domu. Ale Mała zawojowała nas wszystkich. Dziadek nie chce puścić jej z kolan a znajomi wyjść po wizytach 🙂

Wszystkie szczepienia w wyznaczonych przez Panią terminach Helisia przeszła bez problemu. Na karmę stałą praktycznie sama przeszła z dnia na dzień. Sama zadecydowała, że teraz już tylko sucha. Karmę ma cały czas sama dozując sobie ilości. Oczywiście stosowaliśmy się do Pani zaleceń w tym zakresie wprowadzając ją stopniowo i początkowo dając jej ziarenka w formie zabawy i nagrody. Helisia umie już siadać na komendę, podać łapkę, przynieść zabawkę, ukłonić się. Jest przy tym przezabawna. Wychodzimy na dwór, ładnie siusiamy, choć ręcznik jeszcze funkcjonuje dla wpadek w domu.

No i teraz troszkę o charakterku. No cóż tzw. przekochane „żywe sreberko” , aż trudno nadążyć, Nie przypomina Helisi z filmików. To taka maleńka Inka tylko w jaśniejszym wydaniu. Bardzo skoczna, przynajmniej próbuje ( więc w ty zakresie geny raczej nie mamusi). Bardzo ją pilnujemy, bo chyba na to jeszcze trochę za wcześnie. Z nasza Kitą żyją póki co w poprawnych relacjach. Kita toleruje skakanie po głowie, lizanie uszu i pyszczka, a kiedy mam dość pomiauczy dając do zrozumienia, że koniec tych pieszczot i wycofuje się z salonu na schody. Mamy tam taką bramkę (jak dla dzieci), by zapewnić Helisi bezpieczeństwo, bo schodów jest dużo i jeszcze są dla niej nie do pokonania. Jak tylko wyrośnie z okresu skakania po Kici, na pewno będą żyły w przyjaźni. Helisia uwielbia wszelkie metki ubrań i chusteczki (jak tylko uda się ściągnąć z ławy) i chowa się pod ławę. Ale jak już uda jej się coś „zakosić” daje sobie na szczęście wyciągnąć z pyszczka bez problemu. Wiedząc już o tym, staramy się bardzo na to uważać i  póki co życie różnych przedmiotów skupia się na środku ławy. A jak spojrzy tymi swoimi czarnymi oczkami….Ma Pani rację – te psiaki kradną nasze serca w całości. Może nie mamy dużego doświadczenia (dotychczas 2 pieski tej samej rasy), ale już wiemy, że maltipoo jest wyjątkowe. Tak jak myślę, też wyjątkowa jest Pani hodowla i Pani szczenięta. Od pierwszego dnia pobytu było zauważalne co Helisia wyniosła z hodowli:  łatwość opanowania jedzenia, siusiania, otwartość i  zaufanie do człowieka…. Nie mamy problemu z pielęgnacją pupy, lubi się też  kąpać. Pielęgnacja ząbków przynajmniej na tym etapie nie sprawia problemu. Wie, że szczoteczki się nie gryzie, choć na tym etapie to raczej bardziej masaż niż czyszczenie. Problem mamy jedynie z czesaniem. Staramy się robić to delikatnie,  ale ta czynność wyjątkowo Helisi „nie pasuje”. Przyjęliśmy zasadę, że codziennie, krótko i jak ma dość – przestajemy. Mam nadzieję, że to dobra droga, bo to jest włos, a on niestety musi być czesany. No i póki co, niestety źle znosi jazdę samochodem. Podejmujemy próby na krótkich na razie dystansach, ale każda przejażdżka niestety jest dla Helisi mało komfortowa. Nie chcemy wkraczać z lekami, ale też nie chcemy, by podróże były dla niej dyskomfortowe, tym bardziej, że psiaki zawsze nam towarzyszyły i tam gdzie nie mogły jechać z nami, my też nie jechaliśmy. Mamy nadzieję, że się przyzwyczai i z tego wyrośnie. 

Przesyłamy Pani parę zdjęć Helisi z różnych etapów . Czekaliśmy na Helisię długo, ale naprawdę warto było. Jest Pani wspaniałą osobą, a serce, zaangażowanie i profesjonalizm jaki wkłada Pani w swoją hodowlę widać po Pani szczeniętach. Towarzyszyliśmy Pani hodowli codziennie przez ponad półtora roku, a i teraz często dalej zaglądamy, by zobaczyć co w hodowli słychać. Zanim dzisiaj zaczęłam pisać tego maila przeczytałam Pani komentarz na stronie hodowli. Nie znam szczegółów sprawy, ale wiem jedno. Pani serce, troska i wysiłek w prowadzeniu hodowli dają Pani pełne prawo oczekiwać od nas – przyszłych właścicieli spełnienia takich oczekiwań, które zapewnią Pani poczucie bezpieczeństwa dla swoich szczeniąt i gwarancji, że trafią do domów, gdzie będą kochane, głaskane i przytulane. My  za swoja Helisię – jeszcze raz dziękujemy.

Oczywiście może Pani opublikować zarówno naszą wypowiedź,  jak i zdjęcia Helisi. Całym sercem jesteśmy z Panią.  My mieliśmy pierwszą sunię jak się okazało niestety z pseudo hodowli, następną z domowej hodowli. Nasi znajomi mają psiaki i z odzysku i z hodowli (labrador, kundelek, shih tzu, maltańczyk) . Wiemy z  naszych rozmów , jak czasami te hodowle  wyglądają,  jakie  czasami „zwichnięcia ” w psychice zwierząt czynią ludzie i jak trudno nawet takie małe szczenię później z tych  różnych fobii wyprowadzić. Szczenięta biorą ludzie, którzy mają jakieś doświadczenie lub też nie. My pewne mieliśmy, a i tak Pani poradnik był przeczytany dokładnie przez całą rodzinę i wracaliśmy czy wracamy do niego niejednokrotnie, mimo, że Helisia ma już 4 m-ce.  Pani hodowla jest na najwyższym poziomie i ma Pani pełne prawo stawiać swoim przyszłym właścicielom wymagania w imię dobra swoich szczeniąt.

Bardzo dziękujemy za wskazania dot. czesania Helii. Rzeczywiście, chyba zbyt szybko jej odpuszczaliśmy nie chcąc zrazić jej do tej czynności. Na pewno wykorzystamy Pani radę.

 Póki co, serdecznie Panią pozdrawiamy.

Szczęśliwi właściciele Helisi

Właściciele piesków, które nie są już szczeniakami także pamiętają o hodowli, a filmik przedstawiający Emira nigdy mi się nie znudzi:

Dzień dobry Pani Doroto ,

Ostatnio dużo osób pyta mnie o Emira dlatego pomyślałam ze prześle parę zdjęć 🙂

15.08 kończy 5 lat 🙂 jak ten czas zleciał !

Jest to moje oczko w głowie 🙂 kochany , wrażliwy , szalony , uwielbia chodzić na spacery i to tak nawet parę godzin 🙂 jest bardzo uczuciowy , przytulanka straszna 🙂 uwielbia być w centrum uwagi 🙂 ze zdrowiem  super, czasami jak u każdego pieska zdarzają się jakieś zatrucia albo tez miał 2 razy zapalenie spojówek . Poza tym wszystko idealnie 🙂 Wazy 4 kg niezmiennie od 2-3 lat 🙂 Przesyłam zdjęcia i filmik 🙂

Pozdrawiam Panią serdecznie 🙂

Poniżej list, który mógłby być instrukcją wychowania szczenięcia w nowym domku:

Witam serdecznie,

Minęły już trzy cudowne tygodnie z naszą Oxi. Jest przesłodka, przemądra, przekochana i prześliczna. Mamy wrażenie, że sporo urosła. Nadal jest mega maluszkiem, ale jak ją wspominam, jaka była w dniu odbioru, to chyba urosła (już tak się o nią nie obawiam, czyli nie jest okruszkiem, którego można naprawdę łatwo przypadkiem skrzywdzić). Mamy za sobą już pierwszą kąpiel i szczepienie w wyznaczonym przez Panią terminie. Obydwa te zabiegi zniosła bardzo dzielnie. Jest naprawdę bardzo mądra, zaczyna doskonale rozumieć zasady, które jej dotyczą. Załatwia się bez problemu tylko na podkłady w dwóch wyznaczonych miejscach w domu (mamy dwa pietra, stąd dwa miejsca). Naprawdę rzadko zdarzają się jej wpadki. Na dole ma dostępny cały dom poza przedpokojem ze względu na jej kwarantannę, a na górze przedpokój i łazienkę. Trochę boimy się ją jeszcze wpuszczać do pokoi na górze, bo mamy tam wykładziny dywanowe. Przebywa tam z nami, ale na łóżku, na kolanach lub w swoim kontenerku w nocy podczas spania. Sama czasem próbuje się buntować i wejść kilka kroków, ale zwykle po prostu słodko kładzie się w przedpokoju tuz przy wejściu do pokoju i patrzy na nas albo śpi. Apropo spania to na początku próbowaliśmy spania razem, ale najlepiej chyba czuje się w swoim kontenerku. Tam śpi najspokojniej i najdłużej. Stoi on tuz przy mnie przy naszym łóżku. Nawet jak się w nocy budzi na siusiu, to chwile się poprzytula i jak zaczyna się kręcić, to wkładam ją do kontenerka, smyram i zasypia w mig. W dzień śpi najchętniej na swoim posłanku w kuchni lub w takiej półce pod kominkiem🙂. Chyba po prostu w takich zadaszonych miejscach czuje się bezpiecznie. Często tez zasypia mi na rękach, na kolanach, ale to raczej drzemka niż mocny sen. Wspaniale nauczyła się komendy „siad”, „nie”, a nawet „zrób siusiu”. Mój mąż kilka razy tak do niej powiedział po jakiejś super zabawie i proszę sobie wyobrazić ze kiedy nam się wydaje że powinna spróbować to na hasło „zrób siusiu” biegnie załatwić się na podkład. No w tej kwestii jest grzeczniejsza niż dzieci🙂 Jedyne nad czym musimy pracować, to podgryzanie. Myślę jednak ze to minie z wiekiem. Zdarza się to nieporównywalnie rzadziej do tego jak było na początku. Najczęściej oczywiście w aktach szaleństwa i zabawy, zwłaszcza z dziećmi. Jest to zrozumiałe, bo w takich sytuacjach od dzieci tez jest trudno wyegzekwować posłuszeństwo🙂 trenujemy teraz bieganie po domu z Oxi, ja albo dzieci i jeśli biega szaleje i nie podgryza to dostaje karmę i pochwały. A jak podgryza i nie przestaje na słowo „nie” to koniec zabawy. Eh, tyle chciałam Pani napisać🙂 jeszcze tylko dodam, że bez problemu przeszła na naszą karmę w ciągu dwóch tygodni. Od dwóch tygodni właśnie w postaci nagrody dostaje tez suchą karmę albo podczas zabaw węchowych. Bardzo dobrze sobie już z nią radzi. Od kilku dni podaję jej tez trochę suchej karmy do miski, żeby uczyła się, ile może jej zjeść. To chyba tyle. Dbamy o nią, kochamy ją i dziękujemy bardzo za takiego cudnego przyjaciela❤ 

Pozdrawiam ciepło,

W przypadku właścicieli Lei, motto mojej hodowli: maltipoo to niebezpieczna rasa, potrafią skraść człowiekowi serce, spełniło się w 100%. Muszę przyznać, że jestem zauroczona fryzurą Lei, a szczególnie sposobem strzyżenia główki i pyszczka. Moim zdaniem to najlepsza, wręcz idealna fryzura dla maltipoo.

Witam,

 Lea skończyła wczoraj pięć miesięcy. Cała nasz rodzina jest nią zauroczona. Codziennie wnosi do naszego domu mnóstwo radości.  Przy odbiorze naszego szczeniaczka obiecałam, że podeślę zdjęcia i filmik jak Lea została przyjęta przez naszego Biszonka (Blue). Otóż, tak jak myślałam, psiaki dogadują się idealnie. Po okresie kwarantanny od razu „wpadły sobie w ramiona”. Blue jest bardzo łagodnym psem, więc nie miał problemu z zaakceptowaniem nowego domownika. Lea uwielbia z nim zabawy: wchodzi mu na głowę, gryzie łapy, ciągnie za ogon, liże mu uszka (oj chyba go uwielbia). Natomiast Blue przynosi jej zabawki (których od czasu pojawienia się Lei jest całe mnóstwo) i wyrywają je sobie nawzajem. Początkowo Blue uciekał jej na łóżko, aby nie mogła go dosięgnąć, ale nie trwało to długo, bo szybko podrosła i nauczyła się wskakiwać do jego kryjówek.  Lea jest bardzo kochana i mądra. Bez problemu załatwia swoje potrzeby na dworze. Dzięki obecności drugiego pieska w domu nie ma problemu jeśli na dłuższą chwilę musiała zostać sama. Nie zdarzyło się żeby piszczała, kiedy wszyscy wychodzimy z domu. Jedyny „problem” jaki mam to posiłki. Blue uwielbia jedzonko Lei, a Lea kocha hypoalergiczne chrupeczki Blue. No i muszę pilnować te kochane łobuziaki, aby sobie nie wyjadały karmy wzajemnie. Oczywiście wszyscy znajomi są zachwyceni urodą naszej małej Maltipoo i słodyczą jaka od niej bije. Warto było tyle czekać, i co miesiąc sprawdzać ile miejsc przeskoczyliśmy do przodu. W załączeniu filmik i kilka zdjęć naszej księżniczki.

Muszę przyznać, że takie wiadomości sprawiają, że jestem dumna nie tylko z moich szczeniąt, ale również z ich właścicieli, którzy tak wspaniale potrafią wzmacniać i rozwijać inteligencję swoich maltipoo:

Dzień dobry Pani Doroto,

w czerwcu zeszłego roku dołączyła dzięki Pani do naszej rodziny wspaniała sunia Milka.

Proszę spojrzeć na zdjęcia jak wyrosła i się zmieniła. Waży niewiele powyżej 3 kg. To są 3 kg szczęścia i miłości. Jesteśmy dumni i bardzo szczęśliwi posiadając tak wspaniałego pieska. Milka jest bardzo mądrym i inteligentnym psem. W wieku 13 tygodnia rozpoczęła naukę posłuszeństwa w psim przedszkolu i po 8 tygodniach nauki zdała egzamin.

Uwielbiała zajęcia w psim przedszkolu i była bardzo skupiona na swoim przewodniku (czyli na mnie).Widząc jej  radość z zajęć i chęć rozwijania dalszych umiejętności oraz naukę nowych sztuczek zapisałam ją na drugi etap szkolenia który jak się okazało był strzałem w 10.

Milka bardzo szybko uczy się nowych komend (oczywiście grunt to dobra motywacja w postaci  suszonego mięska). Jest zdrowym i radosnym pieskiem o wielkim sercu, bardzo kochającym dzieci oczywiście z wzajemnością. Uwielbia wycieczki samochodem. W niecały rok była nad morzem, gdzie kopała dołki w piasku oraz w górach gdzie skakała przez zaspy niczym zając. Dodatkowo Milusia bardzo lubi wycieczki rowerowe po Warszawie, gdzie jest wielką atrakcją zarówno dla rowerzystów jak i pieszych. W miocie M, który urodził się 8 maja 2019 roku miała bardzo jasny kolor. Wszyscy mówili, iż jest w kolorze caffe latte. Po prawie roku zmieniła kolor na ciemniejszy.  Proszę spojrzeć na zdjęcia jaka jest piękna.

Bardzo dziękujemy za tak cudowną sunię. Warto było czekać 1,5 roku na takie cudo!!!

Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia.

List od właścicielki Linka jest pełen miłości do pieska, ale zawiera również wiele ciekawych i przydatnych informacji:

Dzień dobry Pani Doroto.

Dziś wyjątkowy dzień, więc zdajemy pierwszą relację z naszego wspólnego życia z maltipoo 🙂

Link jest z nami od połowy czerwca. Po zakończeniu kwarantanny spędziliśmy całą rodziną 3  wspaniałe tygodnie nad morzem. Link był cudownym towarzyszem, świetnie się aklimatyzował i był z nami wszędzie. Ulubionym miejscem była oczywiście plaża, ale też las, ogród. Zabieraliśmy go na wycieczki rowerowe, na długie spacery (wtedy czasem był „chustowany”), chodził z nami na posiłki i zachody słońca. Wszędzie razem.

Nie mamy z nim problemów, jest bardzo posłuszny, szybko się uczy. Jest bardzo radosny i towarzyski, choć w kontaktach z innymi psami jest raczej obserwatorem, nie szaleńcem 🙂

Musimy tylko uważać, na to co je. Ma wrażliwy żołądek i musimy być ostrożni, szczególnie podczas spacerów i wizyt na ogródku.

Co do brzuszka, to nic wielkiego się nie stało, ale czasami podjada trochę kwiatków z ogródka i raz musieliśmy odwiedzić weterynarza poza planem, bo był osowiały i nie chciał jeść swojej karmy. Przeszło samo po kilku godzinach, ale trochę się o niego baliśmy. Na spacerach nie pozwalamy mu zbierać atrakcji. Ostatnio bardzo spodobały mu się moje tulipany i prawie każdy ma oberwany 1 płatek. Próbował je zjeść, ale chyba nie smakowały, a my też dosyć szybko mu zabieraliśmy. Teraz obrywa płatek, biegnie do nas i chce się bawić 🙂

Mieliśmy też epizod z kleszczami. Jakiś miesiąc temu w ciągu jednego dnia znaleźliśmy na nim ponad 10, pomimo stosowania preparatu. Wszystkie były bardzo małe i dopiero się wczepiały w niego, więc nic się nie stało, ale na wszelki wypadek w poniedziałek zrobiliśmy badania, żeby mieć pewność, że wszystko ok. Wyniki są bardzo dobre. Zmieniliśmy tylko preparat na Vectra i teraz już mamy spokój, ale oglądamy go po każdym spacerze.

Link jest tylko na suchej karmie. Nie dostaje tej z dodatkiem drobiu, bo się po niej drapie w uszy, ale znaleźliśmy sporo takich, które mu odpowiadają.

Czasami wydaje mi się, że jest za szczupły. Obecnie waży 2650, był moment, że ważył 2800, ale jedzenie ma cały czas (nie ograniczamy mu), więc może tyle potrzebuje. Wyniki ma dobre, to może taka waga jest optymalna dla niego.

Lubi biegać za piłką, bawić się swoim kongiem ze smakołykami, sznurkiem lub maskotkami, które córka wybrała dla niego ze swojego zbioru. Jesienią odkrył, że liście są świetne do zabawy, szczególnie jak wiatr zawieje i wirują. Mieszkamy przy parku, więc radości ma dużo. Na spacerach jest już odważniejszy, lubi szczeknąć na większego kolegę, ale to są raczej radosne szczeknięcia. Psie znajomości zostały już zawarte. Sąsiad – pies to najlepszy kolega, a sposób w jaki się porozumiewają bywa bardzo zabawny.

Dobrze rozumie się z naszą córką, które zgodnie z obietnicą dzielnie się nim opiekuje, wstaje wcześniej, żeby wyjść z Linkiem na spacer, zawsze pilnuje, żeby miał jedzenie i świeżą wodę. Oboje też świetnie się bawią. Wydaje się, że swoją miłość rozdziela po równo. Za to nasze serca skradł w całości i bezwzględnie.

Jeszcze nikt nigdy nie cieszył się tak na mój widok, jak wracam z pracy. Jest to bardzo miłe uczucie, wręcz wzruszające. Buziakom i tuleniu nie ma końca. Każdy z nas jest po powrocie witany z wielką radością i nieważne czy to jest po 10 minutach czy po kilku godzinach. Są podskoki, popisy i śmieszne dźwięki paszczowe.

Dziś obchodzimy pierwsze urodziny naszego słodziaka. Będą smakołyki i dużo tulasków.

Bardzo kochamy naszego Linkusia, jest nam razem bardzo dobrze. Dziękujemy Pani za takie cudo.

Oczywiście, może Pani wstawić list i zdjęcia. Niech inni też wiedzą jakie to szczęście.

Pozdrawiamy i życzymy dalszych sukcesów w hodowli.

List, który właśnie otrzymałam od właścicielki Acorna jest tym, czego potrzebuje padający na twarz hodowca. Jest spełnieniem marzeń o idealnym właścicielu. Takim, który nie tylko ma psa, ale także traktuje go jak istotę potrzebującą rozwoju, właściwego prowadzenia, wskazywania drogi i miłości. Acorn ma to wszystko i odwdzięcza się całym sercem. Hodowca swoją pracą daje podstawy, na których właściciel może się oprzeć, jak widać, w tym przypadku wypaliło nadzwyczajnie.

Droga Pani Doroto,

Dzisiaj 14-04-2021 nasz Lucky z hodowli Acorn  kończy rok. Był to najwspanialszy, najpiękniejszy rok w naszym życiu kiedy zjawił się on. Rok nauki życia z psem. Chciałabym serdecznie podziękować Pani za tak wspaniałego mądrego psa. Od pierwszej  chwili gdy dowiedzieliśmy się, że będzie z nami rozkochał nas w sobie i rozkochuje każdego dnia.

Od momentu przyjazdu z hodowli załatwiał się na ręcznik (gdyż maty lubił rozszarpywać  )nie było z tym żadnego problemu. Od samego początku zostaje sam w domu gdy jesteśmy w pracy. Podczas naszej nieobecności słodko sobie śpi ( wiem o tym mamy zamontowaną kamerkę) a ja jestem spokojna.

Od pierwszej wizyty u weterynarza jest ich ulubionym pacjentem – panie lekarki go uwielbiają. Zanim zacznie się badanie to Lucky szaleje z radości na ich widok ( ma tam przezwisko Szalony Lucky  ) 

Na spacerach każdy zachwyca się jego urodą, mówią że to taki żywy pluszak-  mówią tez kuleczka  dlaczego nie wiem  Bardzo pozytywnie nastawiony  jest do obcych ludzi (czasami aż za bardzo) dzieci i innych psiaków.

Od samego początku uczymy go różnego rodzaju komend oraz sztuczek ( siad, leżeć, aport, puść, zostaw ) uczy się w mig tak samo w drugą stronę jak tylko przymrużę oko  to zaraz to wykorzystuje. Jest bardzo uroczym złodziejaszkiem potrafi tak dyskretnie zwinąć skarpetkę ( nie tylko skarpetki)  i uciec do swojej kryjówki. Zdradza go tylko to, że jak cichaczem znika to już wiemy, że coś kombinuje  . W 5 miesiącu zapisaliśmy go do szkoły agility pani trenerka powiedziała, że jest bardzo mądry i bardzo szybki. Pokonuje tor przeszkód bez żadnych problemów oczywiście wszystko  dostosowane do jego wzrostu i wieku oraz umiejętności – więc proszę się nie martwić. Uczestniczy również w zajęciach w zabawę w tropienie w lesie(za każdym razem zadanie wykonane – jest tak inteligentny, że wie kiedy tropić po śladach a kiedy górnym wiatrem jestem z niego bardzo dumna.  W szkole i na zajęciach w lesie jest zawsze najmniejszy 

Co do jego umaszczenia jest beżowy a przy odbiorze był jasny kremowy prawie biały. Bardzo nam się podoba jak się wybarwił. U psiego fryzjera też jest bardzo grzeczny i posłuszny zresztą sam fryzjer powiedział, że mamy bardzo  inteligentnego psa.

Obecnie waży 4700g je tylko i wyłącznie jedzenie przeznaczone dla psów. Oczywiście karmę wymienioną z Pani poradnika, który jest po prostu niezbędny. Lubi jeść owoce i warzywa- bardzo lubi marchewkę, jabłko, banana i borówki.

Lucky uwielbia długie spacery, podczas których biega, bawi się szarpakiem  i gania za piłką. Pierwszym jego wyjściem na łapkach po poszczepiennej kwarantannie był wyjazd nad morze. Od tego dnia uwielbia wodę mam tu na myśli pływanie ( był taki  mały a do wody pierwszy ) bieganie po piasku to istny szał

Mieliśmy też sytuacje gdy spacerowaliśmy z nim na promenadzie w Międzyzdrojach Lucky jak to on podszedł do Pani, która siedziała z mężem na ławce i zaczął się cieszyć do niej, bawić się trochę to trwało zanim go zabrałam. Chwile z tą panią rozmawiałam skąd pies itp. Ta pani w pewnym momencie powiedziała, że chce go kupić ode mnie i mam podać kwotę ona pójdzie do bankomatu i przyniesie pieniądze. Byliśmy z mężem zniesmaczeni, zaskoczeni taką propozycją. Odpowiedziałam, że pies nie jest na sprzedaż zresztą  członków rodziny się nie sprzedaje i odeszliśmy . Spotkaliśmy ich jeszcze po jakimś czasie i pytała czy zdania nie zmieniłam  – oczywiście powiedziałam, że nie. Zastanawialiśmy się jak mogła wyjść z taka propozycją.

Pewnego listopadowego wieczora byliśmy przed galerią handlową. Lucky jak to on biegał, skakał. W pewnym momencie podbiegł do pań, które od razu wiedziały, że jest to maltipoo Po krótkiej rozmowie okazało się, że przyjaciółka  tej Pani ma też maltipoo i to od Pani z hodowli. Pokazała mi nawet zdjęcia tego pieska i oczywiście zaraz poznałam, że fotki są zrobione u Pani i jest równie piękny jak mój

Jest on naszym pierwszym psem i gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że pokocham go nad życie to nie uwierzyłabym. Jest on naszym całym światem kochamy go najmocniej na świecie po same niebo (tak wiem jak to brzmi),ale tak właśnie jest to jest nasz skarb. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Wniósł do naszej rodziny ogrom miłości radości. Wszędzie jeździ z nami to jest najmniejszy  i najważniejszy członek naszej rodziny.

Pani Doroto nie będę się już dalej rozpisywać bo mogłabym jeszcze bardzo dużo napisać. Chciałabym jeszcze raz podziękować za wszystkie pomocne  rady przez ten rok życia z psem za doskonały kontakt po odbiorze psa z hodowli.  Dała nam Pani najwspanialszego przyjaciela   pod słońcem pod każdym względem. Jest Pani najlepszym hodowcą, który wie co robi, doskonale radzi we wszystkich  kwestiach związanych z psiakiem. Cieszę się, że wybraliśmy Pani hodowle  i że Lucky jest od Pani. Proszę nigdy się nie zmieniać. Do usłyszenia –na pewno będę  jeszcze dzwonić o poradę  

P.S.

Poniżej zdjęcia Luckiego i filmiki śmiało może Pani wszystko opublikować będzie mi bardzo miło  

Dziś wielkie święto w domu po treningu agility będzie tort

Pozdrawiam 

Serdecznie dziękuję właścicielom za pamięć o hodowli, za poświęcenie kilku chwil na przesłanie wiadomości oraz zdjęcia. Jestem z pewnością specyficznym hodowcą, pamiętam każde szczenię urodzone w moje ręce i zawsze niezmiernie cieszą mnie wiadomości od właścicieli.

 

Felicita w pełni psiego szczęścia:

Filmik z Daisy uwielbiam nieustająco.

Cudowna scenka z życia Elminy:

A tutaj Rosie z troszkę od niej większym kolegą, którego niesamowity spokój w tej sytuacji jest godny podziwu:

Askja i Canna, suczki z pierwszego i trzeciego miotu po Amorze. Prawda, że pięknie się bawią? 

Maltipoo w biegu, to widok, na który każdy się uśmiechnie, poniżej: Ron